Circle of life, order of death
2020
Circle of Life to piosenka Eltona Johna z tekstem Tima Rice’a. Powstała z myślą o filmie Król lew. Słyszymy ją już w pierwszej scenie, w której widz ogląda idylliczną i trochę utopijną wizję świata zwierząt. Jest to uporządkowany, rządzony przez mądrego lwa Mufasę system, w którym nie ma miejsca na przypadkową i bezsensowną przemoc. Uosobieniem tej ostatniej staje się zły i zazdrosny brat króla, jego główny antagonista Skaza, który w wyniku spisku staje się samozwańczym władcą afrykańskiej sawanny.
Z kolei The Order of Death, utwór Public Image Limited (PIL) to fragment ścieżki dźwiękowej brytyjskiego horroru science-fiction pt. Hardware (jego alternatywny tytuł to Mark 13). Film opowiada historię młodej rzeźbiarki Jill, która zajmuje się metaloplastyką. Jej pracownia mieści się w ogromnym bloku mieszkalnym, będącym częścią postapokaliptycznego miasta. Jill otrzymuje od swojego chłopaka prezent, który okazuje się fragmentem morderczej maszyny, głową militarnego robota-zabójcy. Robot aktywuje się i rekonstruuje swoje ciało za pomocą rzeźb i złomu, znalezionych w pracowni. Wkrótce sprawi, że mieszkanie Jill, miejsce schronienia, przeobrazi się w śmiertelną pułapkę.
Te dwa dzieła popkultury dzieli forma, język i docelowy odbiorca. Łączy je zaś szczególne napięcie zrodzone z tej samej potrzeby porządkowania świata. To, co rodzi się na styku spójnej, dającej poczucie bezpieczeństwa opowieści i doświadczania świata poza opowieścią jako chaosu. W tak skonstruowaną rzeczywistość w każdej chwili może wtargnąć nieoczekiwane. I wcześniej czy później to zrobi, rozsadzając ten zbyt zwyczajny porządek życia. Już sama świadomość tego zagrożenia sprawia, że możemy w naszych opowieściach dostrzec szczelinę. Tym otworem, przez który, jak chce John Campbell, amerykański mitoznawca, wypływa energia kosmosu, jest poczucie niesamowitości. Nawet jeśli jest to niesamowitość wynikająca z samego faktu bycia żywym. Opowieść jawi się jako sen - sen, który staje się prywatnym mitem, i mit, który staje się zbiorowym snem.
Oba tytuły odnoszą się do dwuznacznego zapętlenia. Do życia, które nie robi nic, a mimo wszystko cały czas się wydarza. Jest procesem produkcji i akumulacji. Te historie są narracjami, które domagają się poznawczego domknięcia. Możliwe domknięcia: Życie jako turbo-horror. Życie jako ekstremalna rozkosz. I wreszcie życie jako życie. Te trzy szkoły magii: białej (życie jako radość), czarnej (życie jako cierpienie) i szarej (życie jako proces) opisał zresztą brytyjski okultysta Aleister Crowley. Wyboru, ale może też różnicy, nie ma, jest tylko głodne spojrzenie, które na trzy sposoby hipnotyzuje jeden i ten sam otwór.
cykl rysunkowy, 2018-2019
Ten cykl rysunkowy to bezsensowna próba opowiedzenia o wszystkim. Bezsensowna, tym bardziej, że zakończona w formie tryptyku (co gorsza), określonej ilości śladów tuszu na papierze, określonej liczbie przedstawień. W rysunkach sięgnąłem do trzech motywów, które nawiedzają moje rysunki od dłuższego czasu: wysypiska śmieci, nieskończonego lasu podchodzącego pod dom, oraz agregatów, szklarni, lub kompostowników, z których wypełza nieforemna breja, potencjalnie żywa lub martwa, ale nieprzyzwoicie ruchliwa, choćby na poziomie nawiedzających ją bakterii i wirusów, lub poziomie subatomowym.
Śmietnisko to stan permanentnego nieuporządkowania, przygodności, pozornej nieprzydatność (z którą można coś zrobić – a więc potencjalności), nagromadzenia, ciągłej zmiany. Śmietnisko to gnój, pleśń, działania organizmów reducenckich, obumieranie i narodziny rozmaitych organizmów, czasem tworzenie się mutantów o nieokreślonym statusie. Wewnątrz tej nie-struktury toczy się ciągły proces – bezkierunkowe rozprzestrzenienia się, zajmowanie kolejnych przestrzeni.
Bloki, serwerownia albo szklarnia może być miejscem kontroli wszystkiego. Czasem wyobrażam sobie jakieś miejsce, początek praw i zasad, które jednak, samo w sobie okazuje się dziwne lub groźne. Może okazać się, że to miejsce jest kontrolowane przez inne i tak w nieskończoność. Brutalistyczne bryły stanowią ramy dla materii pleniącej się we wszystkich kierunkach, ale nie są w stanie jej ostatecznie utrzymać w ryzach, ta rozpełza się po okolicy robiąc to, co jej się podoba.
Las, będący centralnym rysunkiem stanowi nieprzeniknioną masę drzew. Nie wiadomo, co kryje się wewnątrz lasu. Jest ogromny, znajduje się zaraz za ścianą czyjegoś mieszkania. Cienka warstwa karton-gipsu oddziela kogoś i niezliczone rzędy drzew, wpływając na sny tej osoby. W domu brakuje okna, za oknem może wydarzyć się coś niespodziewanego, czego lepiej nie widzieć. Ten rysunek stanowi złożenie dwóch doświadczeń. Pierwsze z nich to sen, który jako dziecko śniłem wiele razy, opowiadający o tym, że docieram do miejsca w centrum lasu, które skrywa tajemnicę: potworną, ogromną istotę z długimi ramionami, którymi chwyta mnie. W wyniku tego pochwycenia, które w kolejnych snach powtarzało się raz za razem, słyszałem pisk i budziłem się. Wiele lat później, kiedy nauczyłem się wywoływać tzw. sny świadome, próbowałem dotrzeć do tego centralnego miejsca – bezskutecznie. Drugie doświadczenie to moja dziecięca fascynacja i przerażenie związane ze sceną z filmowej adaptacji Makbeta, w której przepowiednia o kroczącym lesie spełnia się. Kroczyli oczywiście rycerze, niosący gałęzie, ale to właśnie wyobrażenie lasu, sunących w kierunku mojego domu nieprzebranych rzędów drzew było dla mnie szczególnie przerażające oraz fascynujące.
Rysunki posiadają formaty (kolejno): 100x70cm, 70x70cm, 100x70cm.
Towarzyszy im wymyślony przeze mnie i zbudowany wspólnie z moim tatą ekspozytor.
silikon, drewno, wyświetlacz LCD, rury oraz elektrośmieci, 100 cm, 2019
O niespokojnym, męczącym śnie traktuje również rzeźba-instalacja. W twórczości Grahama Ballarda, pisarza, który całe dzieciństwo spędził w obozie jenieckim w Japonii, interesuje mnie kreowanie opresyjnych sytuacji, w której bohaterowie pozbawieni są prywatności, możliwości ruchu, działania. Podobnie odczytuję scenę w szkole z nigdy nieukończonej powieści Zamek Franza Kafki. Tutaj mamy tę sytuację zintensyfikowaną: głowa pozbawiona jest ciała, jednak w jakiś sposób żyje, o czym świadczy obecność snów lub fantazji przedstawianych na ekranie.
To sylikonowy odlew mojej głowy (w którym, co interesujące, nikt komu tę pracę prezentowałem, nie rozpoznawał mnie). Kabel wychodzący z nosa podłączony jest pod ekran wideo. Na ekranie wideo pokazywania jest seria animacji, które traktują o moim wyobrażeniu tego, czym jest miłość – niekoniecznie romantyczna, jakakolwiek miłość, która być może jest najlepszą strategią służącą przetrwaniu w sytuacji całkowitej niemocy. Z tytułu mojej głowy jest dziura, w tej dziurze mieszka uśmiechnięta buzia.
Praca dotyczy również dwóch wspomnieć: sceny z filmu Ridleya Scotta Obcy, w którym cyborg bez ciała zostaje przywrócony do życia, wymiotując białą mazią. Drugie wspomnienie „odkrycia” wielkiej ilości odciętych głów w malarstwie barokowym.
Realizacja odlewu i malowaniu głowy: Agnieszka Adamska
Animacje wyświetlane na ekranie:
↑ Back to Top ↑
Circle of life, order of death
2020
Circle of Life to piosenka Eltona Johna z tekstem Tima Rice’a. Powstała z myślą o filmie Król lew. Słyszymy ją już w pierwszej scenie, w której widz ogląda idylliczną i trochę utopijną wizję świata zwierząt. Jest to uporządkowany, rządzony przez mądrego lwa Mufasę system, w którym nie ma miejsca na przypadkową i bezsensowną przemoc. Uosobieniem tej ostatniej staje się zły i zazdrosny brat króla, jego główny antagonista Skaza, który w wyniku spisku staje się samozwańczym władcą afrykańskiej sawanny.
Z kolei The Order of Death, utwór Public Image Limited (PIL) to fragment ścieżki dźwiękowej brytyjskiego horroru science-fiction pt. Hardware (jego alternatywny tytuł to Mark 13). Film opowiada historię młodej rzeźbiarki Jill, która zajmuje się metaloplastyką. Jej pracownia mieści się w ogromnym bloku mieszkalnym, będącym częścią postapokaliptycznego miasta. Jill otrzymuje od swojego chłopaka prezent, który okazuje się fragmentem morderczej maszyny, głową militarnego robota-zabójcy. Robot aktywuje się i rekonstruuje swoje ciało za pomocą rzeźb i złomu, znalezionych w pracowni. Wkrótce sprawi, że mieszkanie Jill, miejsce schronienia, przeobrazi się w śmiertelną pułapkę.
Te dwa dzieła popkultury dzieli forma, język i docelowy odbiorca. Łączy je zaś szczególne napięcie zrodzone z tej samej potrzeby porządkowania świata. To, co rodzi się na styku spójnej, dającej poczucie bezpieczeństwa opowieści i doświadczania świata poza opowieścią jako chaosu. W tak skonstruowaną rzeczywistość w każdej chwili może wtargnąć nieoczekiwane. I wcześniej czy później to zrobi, rozsadzając ten zbyt zwyczajny porządek życia. Już sama świadomość tego zagrożenia sprawia, że możemy w naszych opowieściach dostrzec szczelinę. Tym otworem, przez który, jak chce John Campbell, amerykański mitoznawca, wypływa energia kosmosu, jest poczucie niesamowitości. Nawet jeśli jest to niesamowitość wynikająca z samego faktu bycia żywym. Opowieść jawi się jako sen - sen, który staje się prywatnym mitem, i mit, który staje się zbiorowym snem.
Oba tytuły odnoszą się do dwuznacznego zapętlenia. Do życia, które nie robi nic, a mimo wszystko cały czas się wydarza. Jest procesem produkcji i akumulacji. Te historie są narracjami, które domagają się poznawczego domknięcia. Możliwe domknięcia: Życie jako turbo-horror. Życie jako ekstremalna rozkosz. I wreszcie życie jako życie. Te trzy szkoły magii: białej (życie jako radość), czarnej (życie jako cierpienie) i szarej (życie jako proces) opisał zresztą brytyjski okultysta Aleister Crowley. Wyboru, ale może też różnicy, nie ma, jest tylko głodne spojrzenie, które na trzy sposoby hipnotyzuje jeden i ten sam otwór.
cykl rysunkowy, 2018-2019
Ten cykl rysunkowy to bezsensowna próba opowiedzenia o wszystkim. Bezsensowna, tym bardziej, że zakończona w formie tryptyku (co gorsza), określonej ilości śladów tuszu na papierze, określonej liczbie przedstawień. W rysunkach sięgnąłem do trzech motywów, które nawiedzają moje rysunki od dłuższego czasu: wysypiska śmieci, nieskończonego lasu podchodzącego pod dom, oraz agregatów, szklarni, lub kompostowników, z których wypełza nieforemna breja, potencjalnie żywa lub martwa, ale nieprzyzwoicie ruchliwa, choćby na poziomie nawiedzających ją bakterii i wirusów, lub poziomie subatomowym.
Śmietnisko to stan permanentnego nieuporządkowania, przygodności, pozornej nieprzydatność (z którą można coś zrobić – a więc potencjalności), nagromadzenia, ciągłej zmiany. Śmietnisko to gnój, pleśń, działania organizmów reducenckich, obumieranie i narodziny rozmaitych organizmów, czasem tworzenie się mutantów o nieokreślonym statusie. Wewnątrz tej nie-struktury toczy się ciągły proces – bezkierunkowe rozprzestrzenienia się, zajmowanie kolejnych przestrzeni.
Bloki, serwerownia albo szklarnia może być miejscem kontroli wszystkiego. Czasem wyobrażam sobie jakieś miejsce, początek praw i zasad, które jednak, samo w sobie okazuje się dziwne lub groźne. Może okazać się, że to miejsce jest kontrolowane przez inne i tak w nieskończoność. Brutalistyczne bryły stanowią ramy dla materii pleniącej się we wszystkich kierunkach, ale nie są w stanie jej ostatecznie utrzymać w ryzach, ta rozpełza się po okolicy robiąc to, co jej się podoba.
Las, będący centralnym rysunkiem stanowi nieprzeniknioną masę drzew. Nie wiadomo, co kryje się wewnątrz lasu. Jest ogromny, znajduje się zaraz za ścianą czyjegoś mieszkania. Cienka warstwa karton-gipsu oddziela kogoś i niezliczone rzędy drzew, wpływając na sny tej osoby. W domu brakuje okna, za oknem może wydarzyć się coś niespodziewanego, czego lepiej nie widzieć. Ten rysunek stanowi złożenie dwóch doświadczeń. Pierwsze z nich to sen, który jako dziecko śniłem wiele razy, opowiadający o tym, że docieram do miejsca w centrum lasu, które skrywa tajemnicę: potworną, ogromną istotę z długimi ramionami, którymi chwyta mnie. W wyniku tego pochwycenia, które w kolejnych snach powtarzało się raz za razem, słyszałem pisk i budziłem się. Wiele lat później, kiedy nauczyłem się wywoływać tzw. sny świadome, próbowałem dotrzeć do tego centralnego miejsca – bezskutecznie. Drugie doświadczenie to moja dziecięca fascynacja i przerażenie związane ze sceną z filmowej adaptacji Makbeta, w której przepowiednia o kroczącym lesie spełnia się. Kroczyli oczywiście rycerze, niosący gałęzie, ale to właśnie wyobrażenie lasu, sunących w kierunku mojego domu nieprzebranych rzędów drzew było dla mnie szczególnie przerażające oraz fascynujące.
Rysunki posiadają formaty (kolejno): 100x70cm, 70x70cm, 100x70cm.
Towarzyszy im wymyślony przeze mnie i zbudowany wspólnie z moim tatą ekspozytor.
silikon, drewno, wyświetlacz LCD, rury oraz elektrośmieci, 100 cm, 2019
O niespokojnym, męczącym śnie traktuje również rzeźba-instalacja. W twórczości Grahama Ballarda, pisarza, który całe dzieciństwo spędził w obozie jenieckim w Japonii, interesuje mnie kreowanie opresyjnych sytuacji, w której bohaterowie pozbawieni są prywatności, możliwości ruchu, działania. Podobnie odczytuję scenę w szkole z nigdy nieukończonej powieści Zamek Franza Kafki. Tutaj mamy tę sytuację zintensyfikowaną: głowa pozbawiona jest ciała, jednak w jakiś sposób żyje, o czym świadczy obecność snów lub fantazji przedstawianych na ekranie.
To sylikonowy odlew mojej głowy (w którym, co interesujące, nikt komu tę pracę prezentowałem, nie rozpoznawał mnie). Kabel wychodzący z nosa podłączony jest pod ekran wideo. Na ekranie wideo pokazywania jest seria animacji, które traktują o moim wyobrażeniu tego, czym jest miłość – niekoniecznie romantyczna, jakakolwiek miłość, która być może jest najlepszą strategią służącą przetrwaniu w sytuacji całkowitej niemocy. Z tytułu mojej głowy jest dziura, w tej dziurze mieszka uśmiechnięta buzia.
Praca dotyczy również dwóch wspomnieć: sceny z filmu Ridleya Scotta Obcy, w którym cyborg bez ciała zostaje przywrócony do życia, wymiotując białą mazią. Drugie wspomnienie „odkrycia” wielkiej ilości odciętych głów w malarstwie barokowym.
Realizacja odlewu i malowaniu głowy: Agnieszka Adamska
Animacje wyświetlane na ekranie:
↑ Back to Top ↑